“Die Welt” pisze:
Pozycja Seehofera w kryzysie uchodźczym pasuje do obrazu, jaki szkicują od miesięcy rosyjskie media. Europa jest zalewana przez imigrantów, uchodźcy atakują niemieckie kobiety, a Merkel jest izolowana. Krytykę kursu rządu Seehofer wyraził również wobec rosyjskiej agencji prasowej Tass.
– Niepohamowana migracja do Niemiec, za którą wielu obwinia rząd, osiąga granice wytrzymałości – powiedział Seehofer, Kiedy jednak został zapytany. czy dostrzega ryzyko rozpadu UE, szef CSU odpowiedział, że jest zwolennikiem europejskiej idei. – Nikt nie igra z Unią Europejską ot tak, bez powodu – zaznaczył.
“Neues Deutschland” zauważa:
Socjaldemokratyczny minister spraw zagranicznych wciąż przypomina, że nie wolno dopuścić, aby urwał się dialog z Rosją. Jak niewiele ten apel znaczy nawet w jego własnej partii, pokazuje koncert krzykliwej kakofonii z okazji wizyty Seeholfera w Moskwie. W roli białego kruka pośrodku czarnego szwadronu socjaldemokratów występuje jedynie premier Brandenburgii Platzeck i chwali podtrzymywanie przez Seehofera kontaktu z Moskwą. Ponieważ bez lub wręcz przeciwko Rosji nie jest możliwe rozwiązanie żadnego globalnego problemu. Czyżby nie miał racji? Jego partyjni przyjaciele najwyraźniej tego nie usłyszeli – a przynajmniej można tak pomyśleć obserwując jak szybko zniknęli w ciemnych okopach niechlubnej przeszłości.
“Nürnberger Nachrichten” stwierdza:
Samozwańczy król Bawarii Horst Seehofer oraz bawarski król-emeryt Edmund Stoiber rozmawiali z samozwańczym carem Rosji. Wszyscy trzej zapewnili o swoim znaczeniu i wymienili się informacjami na temat sytuacji na świecie. Nie spowodowało to żadnej wielkiej szkody politycznej. Nie przyniosło to również żadnej większej korzyści, gdyż do podjęcia prawdziwych negocjacji z Władimirem Putinem zabrakło premierowi landu pełnomocnictwa.
opr. Róża Romaniec