Niedawne przekomarzania polityczne skierowały uwagę części publiczności na społeczno-ekonomiczny potencjał Polski południowo-wschodniej, który to potencjał był także przedmiotem zaskakujących niekiedy analogii. Padały bowiem w tym kontekście pewne porównania do sytuacji niemieckiej Bawarii sprzed kilkudziesięciu lat i obecnego poziomu rozwoju ekonomicznego tej części Niemiec.
Brylujący kilka miesięcy temu po podkarpackich miejscowościach politycy PiS-u rzucili hasło, że ten region Polski może stać się polską Bawarią na dowód czego przytaczano wybiórczo pewne wydarzenia dotyczące ostatnich kilkudziesięciu lat rozwoju społeczno-gospodarczego wspomnianego regionu Niemiec. Wyborcy mile łechtani takimi porównaniami nie zauważyli jednakże, że podobne frazy padały także w czasie wcześniejszej kampanii wyborczej na Śląsku kiedy to również ci sami politycy do niemieckiej Bawarii próbowali porównywać ten najbardziej uprzemysłowiony region naszego kraju.
Podpieranie się takimi chwytliwymi medialnie analogiami niesie oczywiście spore ryzyko nadmiernych uproszczeń i niewłaściwego przedstawienia związków przyczynowo-skutkowych. Bawaria jest przede wszystkim potężnym pod względem terytorialnym (ponad 70 tys. km kw.) i demograficznym (ok. 12,5 mln. mieszkańców) krajem związkowym obecnych Niemiec. Pod względem liczby ludności land ten ustępuje jedynie Nadrenii Północnej Westfalii, która jest od lat najsilniej uprzemysłowionym regionem Niemiec (Zagłębie Ruhry).
Tymczasem Bawaria była przez lata kojarzona głównie przez pryzmat pewnej swojej odrębności zarówno państwowej jak i kulturowej czy religijnej. Państwo to politycznie ciążyło wcześniej ku cesarskiemu dworowi w Wiedniu, ciesząc się nawet w XIX w. statusem odrębnej monarchii. Co ciekawe pomimo, że Bawaria była uważana za ostoję katolicyzmu i religijności w Niemczech a najważniejsze miasta tego regionu kojarzono z ruchem intelektualnym i kulturalnym, to właśnie ten kraj związkowy był w okresie międzywojennym świadkiem przewrotów komunistycznych i narodowosocjalistycznych. To w Monachium w 1919 r. powołano do życia tzw. Bawarską Republikę Rad, to tutaj za czasów republiki weimarskiej miał miejsce pucz monachijski a w 1938 r. odbyła się konferencja monachijska, wreszcie to Norymberga, obecnie drugie co do wielkości miasto landu, stanowi symbol tamtej niechlubnej epoki.
Bawarski cud ekonomiczny
Bawaria jako region pozbawiony surowców wydobywczych w okresie rewolucji przemysłowej odstawała z pewnością od innych regionów Niemiec pod względem poziomu rozwoju przemysłowego i tym samym pod względem poziomu indywidualnej zamożności. Był to przede wszystkim region rolniczy, którym jest także dzisiaj; słynny na świecie Oktoberfest (tak jak rewolucję październikową obchodzono niegdyś w listopadzie tak obecnie Oktoberfest obchodzi się we wrześniu) funkcjonuje już dwa wieki, także obecnie Bawaria jest największym – wśród wszystkich krajów związkowych – producentem żywności.
Co ciekawe i znowu wbrew popularyzowanym w Polsce teoriom, bardzo duże gospodarstwa rolne należą na południu Niemiec do rzadkości, ciągle także spotyka się tam dwuzawodowość czyli znany w Polsce z okresu prl-owskiego zawodowy typ chłoporobotnika. Jednocześnie przez ostatnie kilkadziesiąt powojennych lat ten tradycyjnie rolniczy region stał się ważnym ośrodkiem przemysłu samochodowego, elektromaszynowego, zbrojeniowego, farmaceutycznego, lotniczego a nawet kosmicznego.
Ale Bawaria to nie tylko BMW, Siemens, MAN, EADS, czy MTU, gdyż rozwój opiera się nie tylko na branżach powiązanych z tradycyjnymi gałęziami przemysłu. Ważnymi elementami bawarskiej ekonomii są nowoczesne branże związane z rozwojem biotechnologii, nanotechnologii, nieprzypadkowo też często wspomina się o bawarskiej dolinie krzemowej jako miejsca wykluwania się wielu firm z branży tzw. „nowych technologii”.
Dynamicznie rozwijają się także stosunki gospodarcze Bawarii z naszym krajem. Jeżeli zostanie utrzymane dotychczasowe tempo wzrostu wzajemnych obrotów handlowych to wkrótce staniemy się jednym z 10 największych partnerów gospodarczych tego landu. Suma wzajemnych obrotów handlowych w 2012 roku wyniosła 8,6 mld. euro przy czym tak jak w latach poprzednich nasz import (blisko 4,4 mld. euro) był nieco wyższy od eksportu (4,2 mld. euro). Zarówno w polskim imporcie jak i eksporcie do Bawarii przeważają samochody i części samochodowe (18 -20 proc.) i maszyny (10-16 proc.). Eksportowa przewagę osiągamy w wyrobach meblarskich (9 proc.) natomiast znacznie więcej importujemy wyrobów przemysłu chemicznego (9 proc. udziału w imporcie ogółem).
Od Straussa do Stoibera
Niewątpliwie wpływ na kierunek rozwoju społeczno-ekonomicznego Bawarii miała polityka, polityka zarówno rządu tego landu jaki i polityka rządu federalnego. Na ową politykę wpływ miała natomiast sytuacja polityczna oraz społeczno-gospodarcza powojennych Niemiec. Po zakończeniu wojny a następnie po zatrzaśnięciu tzw. żelaznej kurtyny, aliantom -głównie Amerykanom- zależało na utworzeniu silnego państwa niemieckiego złączonego mocnymi więzami z państwami zachodnimi.
Temu służyła m.in. odbudowa niemieckiej gospodarki w ramach tzw. Planu Marschalla. Amerykanie opierali też przyszłość powojennych Niemiec na demokratycznym południu przeciwstawianym autokratycznym północnym Prusom. Pierwszym impulsem rozwojowym Bawarii była sytuacja powojennych Niemiec. Był to wzrost na podstawie tzw. rezerw prostych opartych na przybywających do Monachium i jego okolic migrantach oraz przenoszonej do tej części alianckiej strefy okupacyjnej, działalności produkcyjnej.
Niezależnie od tego na niektórych późniejszych decyzjach ekonomicznych znacząco ważyły także decyzje polityczne i lobbystyczne porozumienia. W końcu nawet taka firmowa bawarska marka jak BMW na przełomie lat 50-tych i 60-tych była na organizacyjnym i ekonomicznym wirażu.
Ludwik Erhardt uważany za współtwórcę niemieckiego tzw. cudu gospodarczego pochodził właśnie z bawarskiego Fürth, po wojnie był doradcą aliantów w bawarskim rządzie. Także w Bawarii wkrótce po wojnie powstała partia CSU, która wraz z CDU od lat współrządzi Niemcami. Obecnie Bawarczycy protestują np. przeciwko tamtejszemu „janosikowemu” czyli dokładaniu przez bogatsze landy do budżetów landów biedniejszych ale co warte zauważenia to właśnie CSU miała w swoich postulatach politycznych więcej nawiązań do państwowego interwencjonizmu.
To wreszcie z Bawarią i jej władzami było przez wiele lat związane nazwisko Franciszka Józefa Straussa, obecnie patrona międzynarodowego portu lotniczego w Monachium. Barwny życiorys polityczny tego człowieka, którego zachowanie często graniczyło z brutalna bezwzględnością, poniekąd symbolizuje także burzliwą drogę Bawarii do dzisiejszego dobrobytu.
Bawaria a Podkarpackie
Abstrahując od faktu do czego służą politykom takie porównania, warto poświęcić kilka zdań nie tyle występowaniu wspomnianych analogii ale potencjałowi regionu, który wydaje się być niesłusznie postrzegany jako miejsce, gdzie wiodąca gałęzią gospodarki powinny być gospodarstwa agroturystyczne.
Dla porządku jednak kilka uwag nt. przytaczanych wcześniej analogii. Otóż jeżeli przyjąć, że jakiekolwiek porównania w tym przypadku są sensowne to polski Śląsk pełni a przynajmniej pełnił rolę niemieckiej Nadrenii-Wirtembergii, natomiast idąc za tym porównaniem to poniekąd przez wzgląd na pewną specyfikę kulturową, światopoglądową czy przywiązanie do wiary katolickiej, rolę polskiej Bawarii mogłaby pełnić Małopolska, rozumiana nie administracyjnie ale szerzej, z uwzględnieniem także dzisiejszego województwa podkarpackiego jako dawnej Małopolski wschodniej.
Porównania takie jak te opisywane, są ciekawymi chwytami socjotechnicznymi ale jak zwykle pociągają za sobą spore ryzyko nadmiernych uproszczeń i niewłaściwego przedstawienia związków przyczynowo-skutkowych. Bawaria jest -jak wspomniano wcześniej- przede wszystkim potężnym pod względem terytorialnym i demograficznym krajem związkowym obecnych Niemiec. Owe 12,5 mln. mieszkańców landu to jedna trzecia obywateli naszego kraju, tak samo jak bawarskim terytorium można obdzielić kilka naszych województw.
Doskonale wiemy, że historyczny rozwój niemieckich państewek, czy ich funkcjonowanie po zjednoczeniu Niemiec znacznie odbiegało od procesów państwowotwórczych i narodowotwórczych na ziemiach polskich. Pokłosiem zaborów było m.in. uformowanie się -jak to ujmował Mussolini w rozmowie z Lucianą Frassati –Polaków „niemieckich”, „austriackich”: i „rosyjskich” („Mówiono mi, że różnice pomiędzy niemieckimi Polakami, którzy są twardzi, austriackimi Polakami, którzy są mili, i rosyjskimi Polakami, którzy potrafią się tylko bawić, są aż nadto wyraźne”).
Natomiast tym co prawdopodobnie przesądza o stawianiu takich jak wspomniano analogii, jest katolicyzm, który w Bawarii jest oficjalnie religią dominującą (Bawarczycy do dzisiaj pozdrawiają się tradycyjnym „Grüß Gott”, chociaż do kościoła chodzą już rzadziej) a w wydaniu podkarpackim jest postrzegany jako bardziej zachowawczy niż w innych regionach oficjalnie katolickiej przecież Polski.
Z czym się je Podkarpacie?
Wprowadzając w 1999 r. reformę administracyjną kraju utworzono m.in. województwo lubelskie, łódzkie czy opolskie natomiast pozostałe próbowano czasami na siłę ochrzcić nazwami historycznymi lub geograficznymi. Najmniej fortunną i odpowiadającą rzeczywistości nazwą obdarzono właśnie dzisiejsze województwo podkarpackie, dla którego najsensowniejszą nazwą byłoby po prostu: rzeszowskie.
Podkarpacie już przez wzgląd na nazwę często kojarzy się wyłącznie z górami, lasami i dziką zwierzyną, tymczasem jest to region zróżnicowany geograficznie, gospodarczo i kulturowo; ponadto często zapomina się, że w czasach kiedy po współczesnej warszawskiej Pradze biegały właśnie niedźwiedzie i wilki w okolicach Jasła, Krosna, Dukli, Sanoka, Przemyśla, Jarosławia, Rzeszowa, Łańcuta, Strzyżowa itd. rozwijało się prężne osadnictwo, także osadnictwo niemieckie.
Czytając opis bitwy pod Grunwaldem autorstwa Jana Długosza napotykamy na nazwiska tutejszych możnych, nb. często niemieckiego pochodzenia, walczących jako polscy rycerze przeciwko Krzyżakom. Przykładowo słynny Zyndram z Maszkowic, polski rycerz pochodzenia niemieckiego operował na podkarpackim terenie od Biecza do Jaślisk.
Także m.in. w okolicach Łańcuta osiedliło się w połowie XIV w. sporo kolonistów niemieckich i traf chciał, że często także z terenów określanych dzisiaj mianem Bawarii. Byli to późniejsi głuchoniemcy, którzy mając jeszcze świadomość swoich korzeni etnicznych nie posługiwali się już w praktyce mową niemiecką. Z tych przybyszów wyrosło w bliższych już czasach wielu polskich patriotów i tylko brzmienie nazwisk często do dzisiaj świadczy o dawnym pochodzeniu.
O niegdysiejszym tętniącym życiu i roli regionu świadczą liczne dworki i zamki gęsto posiane na terenie województwa od zamku w Baranowie Sandomierskim na północy poprzez rzeszowski zamek Lubomirskich, Łańcut Potockich do zamku w Krasiczynie, gdzie urodził się m.in. kardynał Sapieha.
Albowiem tzw. podkarpacie utożsamiane w polskich legendach miejskich czy wiejskich z Ukrainą, było miejscem wyjątkowego mieszania się narodów. Mieszali się Lachowie z Rusinami, Niemcami, Tatarami czy Mazurami tj. osadnictwem z terenów północnego Mazowsza. Ukraińcy -oczywiści ci starsi- do dzisiaj dzielą czasami Polaków na Lachów i Mazurów (dawniej podział ten wyrażano poetycko w przyśpiewkach typu: Mazury do dziury, Polaki do sraki…”).
Ale po wojnie, a tym bardziej dzisiaj, rzeszowszczyzna jest już innym miejscem, jeżeli podskórnie istnieją jeszcze jakieś narodowościowe rozróżnienia to chyba jedynie polsko-ukraińskie i to tylko za sprawą niektórych decydentów-polityków znajdujących upodobanie (często za podszeptem ukraińskiego lobby) w nadmiernym kultywowaniu i podtrzymywaniu tego przeszłego multikulturalizmu.
Oaza tradycyjnych wartości
Obecne województwo podkarpackie nie jest jak chcieliby sądzić niektórzy młodzi, wykształceni z wielkich miast, miejscem gdzie jedynie wiatr zawodzi po bieszczadzkich połoninach. Relatywnie niewielkie terytorialnie województwo zamieszkuje ponad 2,1 mln. osób tj. znacznie więcej niż liczą małe powierzchniowo województwa typu: opolskie, lubuskie czy świętokrzyskie ale też dużo więcej niż potencjał demograficzny znacznie obszerniejszych województw jak np. zachodniopomorskiego, warmińsko-mazurskiego czy podlaskiego.
O ile województwa zachodnie, czy warmińsko-mazurskie stanowią domenę ludności napływowej w tym ludności wysiedlonej z dawnych polskich kresów (w województwie warmińsko-mazurskim mieszka więcej ludności ukraińskiej niż na podkarpaciu czy w lubelskim) i o ile podlaskie jest faktycznie ze względów historycznych regionem granicznym tak rzeszowszczyzna w kontekście dawnych granic i zasięgu zamieszkiwania ludności polskiej jest regionem, w którym świadomość pogranicza jest bardziej skutkiem faktów administracyjnych. Ów wskazany wcześniej całkiem spory potencjał demograficzny (Rzeszów był jeszcze kilka lat temu najgęściej zaludnionym miastem wojewódzkim i jednym z najgęściej zaludnionych miast w całej Polsce) jest jednym z poważniejszych atutów regionu.
Wprawdzie w stosunku do ubiegłych wieków ciężar potencjału demograficznego przesunął się na północ (najludniejszy jest Rzeszów przezywany niegdyś Mojżeszowem, za tym miastem lokuje się natomiast Stalowa Wola, nowa miejscowość zbudowana praktycznie od zera w okresie COP-u) ale -jak się okazuje- „mili austriaccy Polacy” są nie tylko ciągle grzeczni (w przeciwieństwie do Bawarii nie było tutaj republiki rad ani faszystowskiego puczu, tak samo jak wiadomo, że rabacja Szeli stanowiła przejaw intryg Niemców austriackich) i -przynajmniej w opinii salonu- bardziej konserwatywni ale i całkiem zdolni.
Świadczą o tym wyniki różnych szkolnych sprawdzianów jak i opinie późniejszych pracodawców. Region jest ciągle także oazą w odniesieniu do powszechnych już w Polsce patologii jak np. rozwody czy urodzenia pozamałżeńskie (na podkarpaciu w zależności od powiatu współczynnik ten wynosi od 4 do 10 proc. podczas gdy są powiaty w Polsce -głownie na „ziemiach odzyskanych”- gdzie współczynnik ten sięga 40 proc.).W tym względzie można powiedzieć, że potencjał vel kapitał społeczny jest ściśle i dodatnio skorelowany z tzw. kapitałem moralnym i że w dłuższym horyzoncie moralność opłaca się także w odniesieniu do rozwoju gospodarczego.
Na bawarskiej drodze?
Tymczasem, przynajmniej w okresie III RP, rozwój ten odbywa się cały czas jakby wbrew działaniom i planom rządu patrzącego na ten fragment Rzeczypospolitej niczym na pis-owski wrzód na tyłku. Pewnie gdyby nie wspólne piłkarskie igrzyska z Ukrainą i wpływy lobby ukraińskiego i niemieckiego w Polsce to autostrada A4 zakończyłaby swój żywot na opłotkach Tarnowa a może nawet Krakowa. Jeżeli chodzi o drogi ekspresowe tak istotne dla ruchu wewnątrzkrajowego to podkarpacie stanowi najlepszy a raczej najgorszy przykład stanu zaawansowania budowy tego typu dróg.
Lepiej sprawy wyglądają z potencjałem istniejącym już od lat przedwojennych (COP) i czasów prl-u (vide lotnisko w Jasionce, Rzeszów był także jedynym miejscem gdzie kształcono pilotów dla lotnictwa cywilnego) na bazie którego zbudowano zaplecze do rozwoju kilku całkiem nowoczesnych fabryk zatrudniających kadrę kształconą często także w miejscowych szkołach i uczelniach. Bawarska droga do obecnego najbogatszego landu w Niemczech i do przekształcenia rolniczego kraju w niemiecką dolinę krzemową (porównania zresztą nieco na wyrost) z pewnością nie jest jakimś magicznym wzorcem do powtórzenia przez region wschodniej Małopolski.
Wprawdzie termin „dolina lotnicza” nie jest tylko pustym frazesem, gdyż stoją za nim poważne firmy z tej branży i branż pokrewnych, także Rzeszów jest siedzibą największej polskiej giełdowej spółki informatycznej ale doskonale wiadomo że za pewnego rodzaju nieuchwytnym dla urzędu statystycznego dobrobytem tego regionu stoi ogromna emigracja zarobkowa płacąca podatki m.in. angielskiej królowej.
O ile więc start do dzisiejszego bogactwa niemiecka Bawaria rozpoczynała od zwiększenia powojennej imigracji o tyle ludzkie zasoby rzeszowszczyzny są nadal niemiłosiernie drenowane przez emigrację zagraniczną jak i zarobkowe migracje wewnętrzne. O ile wspomniane wcześniej wskaźniki patologii rodzinnych nie są jeszcze oficjalnie duże o tyle region te zaczyna prześladować zjawisko tzw. sieroctwa emigracyjnego.
Ale ta emigracja odnosząca w części sukcesy biznesowe za granicą stanowi nie tylko źródło gotówkowego zasilania rodzinnych stron ale także pewien potencjał na wypadek powrotu i osiedlenia się kraju, tak jak to miało miejsce w przypadku reinwestowania kapitałów w Irlandii przez tamtejszych wcześniejszych emigrantów (nb. obecnie Irlandczycy znowu uciekają za pieniędzmi do Australii, Kanady Niemiec czy sąsiedniej Brytanii).
By jednak przynajmniej część z tych ludzi, którym powiodło się na emigracji zechciała wrócić w rodzinne strony musiałyby powstać warunki do inwestowania i rozwijania biznesów w kraju. Tymczasem nasi rodzimi zwolennicy drugiej Bawarii, stawiając swoje gospodarcze horoskopy wierzą raczej w zbawczą interwencję rządu i specjalne strefy ekonomiczne niż w indywidualną przedsiębiorczość wspartą na wspomnianym wcześniej kapitale moralnym.
Ten moralny kręgosłup atakowany codziennie postępową propagandą zaczyna zresztą już słabnąć nawet u podkarpackich „bawarczyków”. Potęgowane jest to dodatkowo zjawiskiem tzw. unijnego sieroctwa powodowanego rozdzieleniem rodzin na skutek emigracji zarobkowej (spora część dzieci jest wychowywana przez dziadków lub jednego rodzica na skutek chronicznego przebywania rodziców lub jednego z nich poza domem).
Taka jest niestety cena walki o byt w regionie aspirującym do miana polskiej stolicy innowacji w obecnych uwarunkowaniach makroekonomicznych tworzonych przecież przez rząd i parlament. Politycy bowiem zapominają, że Polska jest państwem unitarnym i regionalizmy nie mogą stanowić właściwej przeciwwagi dla problemów społeczno-ekonomicznych powodowanych złym prawem i powszechnym w całym kraju fiskalizmem.
Krzysztof Mazur
Publicysta, między innymi “Najwyższego Czasu!”
Autor miesiąca Prawicy.net w marcu 2013