„Hessische Niederssächsische Allgemeine“ z Kassel pisze o zwycięstwie bawarskich chrześcijańskich demokratów: „Zadecydował o tym sposób, w jaki (Seehofer) znów ustawił partię. Nie lękał się publicznego besztania przyjaciół partyjnych, wyciągania im „brudów” i słabości charakteru. I odmłodził, i unowocześnił partię, zadbał o rolę kobiet w partii. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ zdemoralizowana i skłócona CSU praktycznie mu się podporządkowała i pozwalała na działania bez niczyjego przyzwolenia, na mieszanie szyków i konformistyczny przełom. Seehofer pokazał CSU na swój sposób, kto rządzi w partii i podobnie zachowywał się wobec uciążliwych, lecz niezbędnych partnerów koalicyjnych. Premier prowokował i ignorował FDP, nie pozwolił jej nawet pokazać, co potrafi. A liberałowie nie potrafili niczego przeciwstawić roszczeniom przywódczym Seehofera”.
„Heilbronner Stimme” analizuje: „Horst Seehofer jest nie tylko najbardziej pokazowym Bawarczykiem. Potrafi on też mobilizować ludzi. Wsłuchuje się w to, czego chcą mieszkańcy Bawarii – i wtedy zmienia swoje zdanie. Można mu oczywiście zarzucić zbytni populizm. Lecz tu kluczową rolę odgrywa nie tylko instynkt władzy, lecz bliski kontakt z elektoratem. Seehofer posiada umiejętności, jakich nie ma wielu polityków. Dlatego zbiera punkty we wszystkich grupach pokoleniowych, a także pozyskał do oddania głosu na siebie wielu ludzi, którzy są niechętni do brania udziału w wyborach”.
„Thüringische Landeszeitung” z Weimaru twierdzi, że: „Absolutna większość dla CSU i jej silnego przywódcy Horsta Seehofera, któremu udało się poradzić sobie z zaszłymi wewnątrzpartyjnymi niesnaskami, nie spadła z nieba. Bawaria jest najsilniejszym gospodarczo krajem związkowym. A CSU potrafiła jak żadne inne ugrupowanie polityczne w Niemczech łączyć zabiegi o sukcesy gospodarcze z rozpalaniem błogich i niewybrednych uczuć przywiązania do stron rodzinnych; takich recept na sukces i pogłębianie tożsamości na próżno szukać w innych regionach Niemiec. Więc po co Bawarczykom jakieś tam eksperymenty?”
„Berliner Zeitung” uważa, że „Merkel musi po 22 września przede wszystkim zastanowić się, jak poradzi sobie z CSU w czasie negocjacji koalicyjnych i później po utworzeniu rządu. Seehofer będzie stawiał wymagania, będzie opozycją w gabinecie rządowym. Aby utrzymać go w ryzach, Merkel potrzebuje silnego partnera. A nie jest nim FDP, której nie udało się na dodatek przekroczyć pięcioprocentowego progu wyborczego. Nie pomogą jej też Zieloni, którzy mają cele diametralnie odmienne od CSU. Podporą dla Merkel wobec silnej CSU może być SPD. Czyli średnio silni socjaldemokraci, którzy zasiadając w rządzie, wykażą się rozsądkiem i wyczuciem”.
„Frankfurter Allgemeine Zeitung” koncentruje się na klęsce wyborczej liberałów.
„Bawarska FDP wie, jak to jest być opozycją polityczną poza parlamentem. Tak było w latach sześćdziesiątych przez jedną kadencję, a latach osiemdziesiątych przez dwie kadencje, a od połowy lat dziewięćdziesiątych FDP oglądała przez 14 lat jedynie fasadę siedziby lokalnego parlamentu. Lecz potem Wolni Demokraci zasiedli w parlamencie w największym w historii Bawarii własnym klubie poselskim. Lecz nie tylko z tego powodu spadek upadek poniżej progu wyborczego po pięciu latach współrządzenia jest dla liberałów tak bardzo bolesny. Bardziej jasno, niż poprzez liczbę oddanych głosów, wyborcy nie mogli dać FDP do zrozumienia, że nie jest wybierana ze względu na program czy liderów, lecz jedynie jako partia funkcyjna” – podsumowuje „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Barbara Cöllen
red. odp. Bartosz Dudek